Marbella Atabe ®
KRONIKI SKRZATÓW czyli Baśń dla dzieci i dorosłych...

WYWIADY



Wywiad dla Michaliny Foremskiej

- prowadzącej bloga Papierowy Bluszcz



22.12.2019

Wywiad z Marbellą Atabe


Marbella Atabe debiutowała w 2012 roku pierwszą częścią Kronik Skrzatów - baśni dla dzieci i nie tylko.
Cztery lata później na rynku ukazała się kontynuacja przygód bohaterów poznanych w Marbelli,
tomie o nazwie identycznej jak pseudonim pisarki. Czy jesteście gotowi na to, by odkryć, kim jest Marbella?




1. Pierwszy tom Kronik Skrzatów miał swoją premierę siedem lat temu.
Czy pamięta Pani emocje, które towarzyszyły jej w tamtym czasie.
Czy cztery lata później, w dniu premiery drugiego tomu, czuła się Pani podobnie?


– Wydanie książki zawsze jest wydarzeniem. To chwile wielkiej ekscytacji, radości, ale także niepewności i strachu. Nie wiem, jak książka zostanie przyjęta przez Czytelników. Nie mam pewności, czy czegoś nie przeoczyłam przy korekcie. Pojawiają się także dylematy: językowe, chociaż w tej dziedzinie jestem raczej spokojna, mam chyba najlepszego redaktora w Polsce i gdyby coś napiszę nie tak, to na pewno pan Paweł „to wyłapie”. Kolejnej książce, towarzyszą nowe emocje równie wielkie jak przy pierwszej. Przy drugim wydaniu wiedziałam więcej, lecz pisarz ciągle się uczy i poznaje meandry i niuanse wydawnicze. Do trzeciej części podejdę bardziej pragmatycznie. Jestem w stanie przewidzieć więcej sytuacji niż na początku. Teraz nastał czas, aby wykorzystać to doświadczenie.

2. Co (albo kto) zainspirowało Panią do napisana tej baśni? Skąd czerpała Pani pomysły na fabułę Kronik...?

- Gdy byłam mała czytałam bajki, baśnie. Bardzo lubiłam opowieści, które pozwalały oderwać się od szarej rzeczywistości. Rodzice pracowali, siedziałam sama w domu i czytałam. Marzyłam o pięknych krainach wypełnionych przyjaciółmi. Dorosłam i postanowiłam, że napiszę opowiadanie. To miała być krótka opowieść na trzydzieści, czterdzieści stron, którą po napisaniu schowam do szuflady. Nie miałam zamiaru pokazywać tekstu szerszemu gronu, co najwyżej najbliższym, ale jak większość planów - wyszło inaczej i teraz kończę trzecią część „Kronik Skrzatów” i ta nie będzie ostatnia. Pomysły same przychodzą z obserwacji świata, ludzi, zwierząt. Inspirują mnie wyjazdy w nowe miejsca, zachowania staruszków, moje przeżycia, zasłyszane opowiastki znajomych, nieznajomych osób. Piękne wspomnienia, smutne wydarzenia, to wszystko jest we mnie. Wystarczy, że pozwolę swobodnie płynąć moim myślom, a one stają się jak fale, co raz przypływają nowe i ciekawe historie. Niekiedy są to wspomnienia, innym razem marzenia, czasami to jest błysk, chwila, kiedy mnie coś urzeknie lub zachwyci. Ujrzę coś dziwnego, zastanowię się dlaczego to jest osobliwe i za chwilę mam nową historię. Fabuła w „Kronikach Skrzatów” ciągle żyje. Mam wizję i ogólny zarys całości, ale podczas przebywania w magicznym Świecie, ujawniają się wątki poboczne, do których koniecznie muszę zajrzeć. Niekiedy wyśnię nową postać lub wydarzenie, opisuję, wplatam do świata skrzatów i gotowe. O moich inspiracjach mogłabym napisać dosyć grubą książkę .

3. Możemy zdradzić czytelnikom, iż fabuła Kronik Skrzatów toczy się trójtorowo. Czy któryś z wątków jest Pani szczególnie bliski? Czy może wszystkie są równie ważne?

W baśni opisuję trzy krainy. Dolina Stokrotek, tu mieszka mała dziewczynka Amelka z babcią. Jedyną przyjaciółką dziewczynki jest suczka Tulka. Wszyscy mieszkańcy opuścili swoje domostwa, udali się w daleką podróż, z której nikt nie powrócił. Pomimo samotności i braku dostępu do dawnych znajomych, Amelka odkrywa tajemniczych mieszkańców w okolicy. Kraina Olbrzymów tętni życiem. Na różanych Wzgórzach mały olbrzym Teodor, rozpieszczony jedynak, wychuchany synek, beztrosko spędza czas. Chłopiec ma przyjaciół, szkolne atrakcje i przyjaciela Pokrzywka małego skrzata. Teodor opiekuje się i dba o swojego pupila. Chłopiec nie wie, co znaczy samotne życie i brak rodziców, przyjaciół. Ponure zamczysko czarownicy. Trzeci wątek, wprowadziłam na specjalne życzenie mojego męża. Po przeczytaniu fragmentów, mąż stwierdził, że w sielskiej opowieści brakuje czarnego charakteru. Wówczas zrodził się pomysł na czarownicę. Szpetne wiedźmy są nudne i przewidywalne, taka nie pasuje do mojej tajemniczej krainy. Moja wiedźma Marbella to kobieta nieziemsko piękna, księżna, czarownica, pani ponurego zamczyska. Zimna, bezduszna, winna wszelkiemu złu, posądzona o klątwę i całe zło w okolicy. Czy to jest cała prawda o czarodziejce? Każdy z opisywanych wątków osadzony jest w innym klimacie. Pusta dolina stokrotek i jej mieszkanki. Sielskie życie rodziny olbrzymów na Różanym Wzgórzu. Zmagająca się z klątwą i skazana na samotność księżna Marbella. Wszystkie wątki są dla mnie ważne. Chciałam pokazać różnorodność światów w jakich przyszło żyć bohaterom. Jeden z wątków jest mi najbliższy. Czarownicy nadałam dużo moich cech (nie zawsze najlepszych ;) ). Dużo przemyśleń, wspomnień Marbelli jest moimi rzeczywistymi doświadczeniami wplecionymi w wiersze.
Na ławce życia siedzę w cieniu
Tuż obok jak mysz pod miotłą
Moja przyjaciółka Samotność
4. Jest Pani nie tylko autorką tekstu, ale także ilustracji. Co jest Pani większą pasją: pisanie czy malowanie?

- Zaczęłam od opisywania baśniowego świata. W książkach skierowanych do młodego, małego Czytelnika, potrzebne są ilustracje. Kto najlepiej wie jak wygląda skrzatka Parzawka? Mały smoczek Serafin, olbrzym Teodor, skrzat Kiwaczek, te i inne postaci widziałam w wyobraźni. Pochwyciłam ołówek, zaczęłam szkicować i tak powoli wyłaniały się, materializowały kolejne osoby, skrzaty, psy, ponure zamczysko, zwierzorośliny. Szkicuję, nakładam pastele, rozjaśniam, przyciemniam, wysycam barwy. Wyciszam się przy malowaniu, czasami denerwuję, gdy nie mogę uzyskać pożądanego efektu. Piszę wolniej niż myślę, to jest nieco irytujące. Muszę zgrać czasowo trzy wątki, które przeplatają się ze sobą, to wymaga skupienia, przemyślenia kolejnych akcji. Do trzech wątków dochodzi wstęp i zakończenie, których akcja dzieje się w przyszłości. Pisząc kolejne części, muszę pamiętać o wyjaśnieniu zagadek z poprzednich opowieści, dopowiedzeniu niedopowiedzianego. Przewidzieć, które wątki będę kontynuowała, o jakich tylko wspomnę. Pisanie, czy malowanie? Trudno wybrać. Praca nad tekstem jest łatwiejsza.

5. Gdyby nie napisała Pani Kronik..., na co spożytkowałaby Pani ten czas?

- Czas można spożytkować na wiele sposobów. Dziergam na szydełku serwetki, obrusy, firanki, laleczki i to, na co nastrój pozwala. Haftowałam obrazy, widoczki, duże kompozycje kwiatowe. „Malowałam” igłą i nitką. Lubię czytać książki, papierowe. Pomysłów na spędzanie wolnego czasu mam wiele, czasu nie wystarczy na realizację wszystkich zajęć. Jeżeli przestanę pisać, znajdę inne pasje. Może będą ciekawsze?

6. Jakie wartości chciała Pani przekazać na kartach swojej baśni?

- Wartości jakie chcę przekazać poprzez baśń są wszystkim bardzo dobrze znane, a przez większość zapomniane. Chciałam pokazać, że warto cieszyć się zajęciami z pozoru nieciekawymi. Warto spędzać czas razem, chociażby szyjąc sukienkę. Mało ważne są rzeczy materialne. Bogactwo, luksusy, rezydencje nie przyniosą nam szczęścia. Podążając za słowami skrzatki Szagawarry „Bieda jednoczy, bogactwo zamyka oczy”. Radość można czerpać z garnka wypełnionego zupą, gęstą i pożywną. Cieszyć może stara sukienka, przerobiona i dopasowana na miarę. Drobny sekret może urosnąć do wielkiej tajemnicy w oczach dziecka i to warto uszanować. Zaprzyjaźnić można się ze zwierzątkiem, skrzatem, szpetnym chłopcem. Najważniejsza jest bliskość osób kochanych przez nas. Będąc biednym można być szczęśliwym. Majątek nie zastąpi nam bliskich osób. Nie zawsze ten, którego posądzamy o zło, jest winien. Nie powinniśmy wydawać osądów, zanim poznamy prawdę. Warto doszukać się piękna w każdej rzeczy. Wartością jest szacunek dla innych, zrozumienie, chęć niesienia bezinteresownej pomocy. Miłość i przyjaźń są bezcenne. Uczciwość, rozpoznawanie dobra i zła. Pragnę pokazać magiczną stronę Świata. Rzeczy które mogą być w pewnych okolicznościach dobre, a w innych są złe. Jak żywioły: choćby ogień, który przyjemnie ogrzeje, a innym razem pali i niszczy, trawiąc wszystko to co napotka na drodze. Woda, dzięki której gasimy pragnienie, myjemy się, w innych sytuacjach może okazać się groźna. Wiele wartości, które chcę przekazać są uniwersalne w każdych okolicznościach, jak prawda, dobro, światło i nadzieja. Pewnie wielu filozofów nie zgodziłoby się ze mną, ale do większości ludzi przemawiają moje przesłania, bez zbędnych spekulacji.

7. Czy tak jak w życiu bohaterów Kronik..., tak w Pani życiu ważne są zwierzęta?

- Zwierzęta towarzyszą mi od urodzenia. Pierwszą moją „nianią” był pies Tobi, wielki bokser czuwał przy moim łóżeczku. Znosił moje pieszczoty - na psisku sadzałam mój mały zadek, wkładałam paluszek do ucha i radowałam się, bo piesek uszkiem rusza. Czy Tobiasz był równie szczęśliwy? Gdy miał dosyć moich pieszczot, stawał pod drzwiami z proszącą miną, patrząc na moją mamę – wypuść mnie do przedpokoju. Jestem jedynaczką i wiedziałam, że tak zostanie. Bardzo tęskniłam za towarzystwem… psa pragnęłam i rodzice kupili mi szczeniaczka. Wychowywałam się z Donią, biegałyśmy po podwórku, zimą zjeżdżałyśmy na sankach z pagórków. Myłam łapy zabłocone, czesałam futerko, przytulałam, całowałam, kochałam mojego pupilka, dzieliłam się smakołykami. Suczka towarzyszyła mi zawsze i byłyśmy nierozłączne. Teraz uświadomiłam sobie, że Amelka i Tulka w moich baśniach, to ja i Donia. W dorosłym życiu, pierwsza zagościła suczka Asta, niestety odeszła. Teraz moim wiernym przyjacielem jest Feniks, foksterier szorstkowłosy. Najważniejszy członek mojej rodziny, wyjaśniam, sam nie poradzi sobie, jest zdany na nas, dlatego uprzywilejowany. Pies kochany, rozpieszczany, bo o zwierzątko trzeba dbać. Ukochanego setera Wirusa wspominam jako Rufiego, pieska Teodora. Miłość do psów, baśniowych stworzeń, smoków, a niebawem Brukołap zostanie obdarzony uczuciem, opisuję na kartach baśni. Zwierzęta darzę wielką sympatią i miłością.

8. Gdyby ktoś zapytał Panią, jaka wartość jest najważniejsza w życiu, co by Pani odpowiedziała?

- Prawda jest dla mnie największą wartością. Wartości można różnie klasyfikować i zastanawiać się nad nimi, która ważniejsza, potem dla kogo i dlaczego. Pewnie można i książkę na ten temat napisać 

9. Czy Kroniki Skrzatów to opowieść tylko dla dzieci? Czu według Pani, jako autorki, nie ma na nie limitu wiekowego?

- „Kroniki skrzatów” miały być przeznaczone dla młodych czytelników. Taki miałam zamiar. Napisałam takie książki, jakie chciałam czytać w dzieciństwie. Długa opowieść, wielowątkowa, skłaniająca do myślenia, zastanowienia. Stworzyłam Świat baśniowy nieidealny, wymagający naprawienia. Kroniki skrzatów są dla osób w każdym wieku, można je czytać kilkuletniemu dziecku. Czyta książki młodzież i zaczytują się osoby dorosłe. Każdy znajdzie coś, co zapamięta. Czytelnik nie może przejść obojętnie przez tekst, a chcę żeby przystanął na chwilę i zachwycił się opisem, zafascynował wydarzeniem, oczarował ilustracją. To co tworzę nie może być nijakie. „Kroniki skrzatów” to nie jest powieść o niczym, jakich teraz wiele. Pomysł na napisanie wypłynął z serca i przelałam myśli na papier.

10. Czy może nam Pani zdradzić, kiedy czytelnicy mogą spodziewać się premiery trzeciego tomu Kronik...?

- Obecnie pracuję nad ostatnim wątkiem baśni. Gdy książka zawita do wydawnictwa, będę malowała ilustracje. Sam proces wydawniczy jest długi, trwa około pół roku. Trzecia część jest wciąż na ukończeniu. Zamierzałam wydać książkę w tym roku, ale pewne sploty wydarzeń w moim życiu sprawiły, że ukończenie przeciągnie się trochę. Mam nadzieję, że wydam „Kroniki skrzatów” w przyszłym roku, o ile znowu nie przewrócę wszystkich treści do „góry nogami”.

11. Jaką książkę (poza Kronikami Skrzatów oczywiście) poleciłaby Pani czytelnikom na czas Świąt Bożego Narodzenia?

- Polecam „Zimę Muminków”, moją ulubioną książkę. Jest to baśń, która towarzyszy mi od dzieciństwa i ciągle do niej wracam. Odkrywam nowe fakty. Interpretuję pewne wydarzenia na nowo, zachwycam się prostotą, pięknem opisów i wydarzeń, które wciąż uważam za majstersztyk. „Muminki”, nie mają granic wiekowych, a można nauczyć się wiele od tych postaci. Lubię książkę „Stara Słaboniowa i Spiekładuchy”. Idealna lektura na świąteczny czas. Magia przepleciona wiejskim życiem. Polecam . Z całego serca polecam „Kroniki skrzatów”. „Marbella” i „Szagawarra” poprowadzą Was krętymi ścieżkami po zaczarowanej krainie.

12. Czy jest jakiś szczególny zwyczaj świąteczny bliski Pani sercu?

- Mam niekonwencjonalne podejście do świąt i spędzania wolnego czasu. Wprowadziliśmy piękną tradycję - odstresowujące wyjazdy świąteczne. Nie myślimy o zakupach, pieczeniu, gotowaniu. Napawamy się biskością i wspólnie spędzonym czasem. Miły sercu zwyczaj to bliskość osób, które kochamy. Nie ważna jest ta cała komercja, prezenty, wpychanie się Świata zachodnich kolęd, reklam i handlu do naszych domów. To wszystko może nie istnieć i pozostanie tylko idea. Trochę pogubiliśmy się, zatracając właściwe przesłanie. Zadajmy sobie pytanie, o co w tym wszystkich chodzi? Niech będą to święta Bożego Narodzenia. Zwycięstwo światła nad ciemnością, to nadzieja, triumf dobra nad złem. Najdłuższa noc, a po niej światło pokonuje mrok, dnia przybywa. Czy to ukazują narodziny Jezusa, czy to obrzędy święta Mitry, Swarożyca czy Heliosa czy inne tradycje, to przesłanie jest jedno, rodzi się nadzieja, pomysł na lepsze jutro.

13. Czy zdarzyło się Pani otrzymać nietrafiony prezent pod choinkę?

- Czy komuś się nie zdarzyło?  Nietrafionych pomysłów jest wiele, a przecież nie to jest najważniejsze. Jeżeli wiemy, że ktoś się starał, myślał i wymyślił dla nas taki, a nie inny podarek, to nie jest istotna forma i wartość tego prezentu. Liczy się dobro w nim zawarte, to jak przesłanie czyjejś energii prosto do naszego serca. Drugorzędna rzecz, to czy się nam przyda. Praktyczne prezenty są przydatne, ale czy cieszą? Czasami drobiazg, niepozorny, niedrogocenny, raduje najbardziej. Pamiętam, dawno temu dostałam domek, drewnianą skarbonkę, zamykaną na kluczyk. Skarbonkę mam do dzisiaj i jest najcenniejszą pamiątką po mojej Babci Jadzi. Woń świeżej choinki, z której została wykonana chatka, pamiętam do dzisiaj.

14.Czy jako dziecko marzyła Pani o wydaniu książki?

- Gdy byłam mała nie marzyłam o pisaniu. Chciałam zostać nauczycielką, panią pracującą na poczcie. Chciałam leczyć zwierzaki, pracować w sklepie, być lekarką, pielęgniarką… Pomysłów i planów miałam wiele, ale o pisaniu nie marzyłam. Pamiętam, że podziwiałam pisarzy i nie mieściło mi się w głowie, jak można napisać książkę od początku do końca, spójnie, płynnie ułożyć tekst. Gdy zaczęłam pisać „Kroniki skrzatów”, miały być krótkim opowiadaniem. Nie wyszło. Piszę trzecią część i jestem pewna, że na czwartej części nie poprzestanę.

15. Bez czego nie wyobraża sobie Pani Bożego Narodzenia?

- Jestem na takim etapie życia, że mogę wyobrazić sobie święta bez całej otoczki, zbędnych gadżetów, bezsensownych zakupów. Najważniejsza jest osoba, którą kocham, jeżeli jest przy mnie, reszta staje się nieważna.

16. Jak Pani myśli, skąd się bierze magia świąt Bożego Narodzenia? I czy w ogóle wierzy Pani w magię?

- Magia Świąt Bożego Narodzenia jest wszystkim tym, co nam umyka, czymś co jest poza tą otoczką, poza spektakularnymi prezentami, poza mikołajami w czerwonych kubrakach i innymi wrażeniami, które usiłują nam przekazać coś zupełnie innego. Pamiętam święta, kiedy byłam z rodziną u babci. Wszyscy siedzieli przy stole, rozmawiali, śmiali się, prezenty były ułożone pod choinką, czekaliśmy tylko na pierwszą gwiazdkę. Błysk światła, który będzie zwiastował nowy rozdział w dziejach, Narodziny Jezusa. Atmosfera była odświętna, wszystko przygotowane i podane…W pewnym momencie poszłam do kuchni zobaczyć, co babcia jeszcze przygotowuje. Zobaczyłam zmęczoną kobietę przy stole kuchennym, jak wspiera się o niego rękoma i ma smutną twarz. Podeszłam do niej i nic nie mówiąc przytuliłam się, jakbym chciała podziękować babci za te wszystkie przygotowania i trud jaki sobie zadała. Babcia odwzajemniła moje uczucia i przytuliła mnie tak serdecznie, ciepło i tak, że moje serce poczuło jak przelewa się w nie dobro i miłość, jak nasze dusze są sobie bliskie, że nie potrzebne nam słowa… nigdy tego nie zapomnę. To był najlepszy prezent w te święta, potem razem poszłyśmy do pokoju, a dla mnie babcia była jak ta pierwsza oczekiwana gwiazdka. Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia spotykamy się z różnymi alegoriami, aby łatwiej było nam zrozumieć ich istotę i dlatego nie kłócą mi się z magią jako taką. O magii mogłabym napisać kolejną książkę. Magia nas otacza, magia jest w nas, próbuję pisać o tym w Kronikach Skrzatów, pokazuję na czym polega to zjawisko. Przemycam rytuały odprawiane w uzdrawiających celach, oczyszczające ze złych wpływów. Magia, nie jest wyjmowaniem przedmiotów z cylindra przez iluzjonistę, to bardziej czynienie naszej woli, oczywiście tylko w dobrej wierze i w dobrych intencjach. Nie chodzi mi o magię ceremonialną, ale raczej naturalną, taką gdzie istotną rolę odgrywają żywioły i istoty natury. Magia będzie skuteczna, jeżeli w nią uwierzymy. Kiedy przekonamy naszą podświadomość, że coś jest możliwe, to staje się faktem.

Dziękuję za zainteresowanie moją skromną osobą,
Marbella Atabe


link do oryginału: DużeKa

© Copyright


    Kroniki Skrzatów ®
  • Autorzy: Marbella Atabe
  • Administrator: Marbella Atabe, Daniel Dagda